Fermentowana, kiszona żywność
stanowi ogniwo łączące nas współczesnych z odległymi w czasie
technikami przygotowywania wartościowego pożywienia. Polega ono na
procesie zakwaszania przez bakterie kwasu mlekowego środowiska i w
ten oto sposób uzyskuje się jedzenie o zwiększonej zawartości
składników odżywczych. Kiszonki są pyszne, łatwe do
sporządzenia, sprawia to przedsięwzięcie wiele przyjemności i nie
potrzeba wydawać ogromnej sumy pieniędzy na składniki.
Kultura fermentowania
We Francji nadal uzyskuje się wino i
sery właśnie dzięki „hodowaniu bakterii”. W Japonii kisi się
na przykład ogórki i miso. W Polsce, Rosji czy Turcji warzywa. Nauczyliśmy się wykorzystywać
wzajemne powiązania bakterii i grzybów do wyrobu produktów
spożywczych.
Fermentacja to zdrowy tryb życia,
artyzm smaku, wielokulturowa przygoda. Codzienna rutyna składa się
z licznych transformacji procesów życiowych. Kiszenie jest
wszechobecne, zawsze. To cud. Mikroorganizmy i grzyby towarzyszą nam
od początku do końca naszego istnienia. Pozwalają trawić nasze
pożywienie, chronią przed nieprzyjaznymi organizmami, uczą nasz
system obronny, w jaki sposób się bronić. Chleb, ser, słodycze,
czekolada, kawa, wino, piwo – to tylko kilka przykładów z długiej
wyliczanki dobrodziejstw tych mikroorganizmów.
Produkują one alkohol, kwasa mlekowy,
kwas octowy, czyli naturalne konserwanty, zatrzymujące wartości
odżywcze, a przedłużające trwałość produktu. Te konserwanty
nie tylko zatrzymują cenne składniki, ale dodatkowo czynią je
łatwiej przyswajalne. Dobrym przykładem jest ziarno soi, której
białko lepiej strawimy po sfermentowaniu. Podobnie ze zbożami,
innymi strączkowymi, pulpą pomidorową.
Fermentacja powoduje wzrost wartości
odżywczych. Zwiększa się zawartość witaminy z grupy B,
„lactobacilli” tworzy kwasy omega-3.
Organizm sam ci podpowie, jakie
pożywienie jest dla ciebie zdrowe, bo optymalne.
Fermentacja usuwa jednocześnie z
ciała toksyny. Wszystkie zboża zawierają związek chemiczny o
nazwie kwas fitowy, utrudniający absorpcję cynku, wapnia, żelaza,
magnezu i innych minerałów z pożywienia. Z pomocą przychodzi
wówczas proces fermentacji, czyli namaczania przed konsumpcją,
który neutralizuje go. Podobnie rzecz ma się z azotanami, kwasem
pruskim, kwasem szczawiowym, nitrozoaminami czy glukozydami.
Lepszym rozwiązaniem jest domowe
kiszenie, bo kupne produkty są pasteryzowane i w wyniku tego
mikroorganizmy giną, a my możemy rozkoszować się wyłącznie
smakiem, bo brakuje im wartości odżywczych. Myślę w tym momencie
o kiszonkach, jogurcie, chlebie na zakwasie czy piwie...
Śmieszy mnie nieco daleko idący
wniosek, że fermentacja była pierwszą formą hodowli, po której
udomowiliśmy rośliny, a następnie zwierzęta.
Louis Pasteur udowodnił, że
kiszenie sprzyja namnażaniu, a nie ograniczaniu czy uśmiercaniu
mikroorganizmów. Przyznał im nawet wyższość nad ludzkimi
osiągnięciami („To mikroorganizmy mają ostatnie słowo.”).
Kultura jako język, wierzenia i
żywność (w tym fermentacja) jest nadzwyczaj różnorodna.
Interesujące, że w dzisiejszych czasach nasza planeta staje się
globalną wioską. Pożywienie, dostępne niegdyś wyłącznie
lokalnie, obecnie może funkcjonować równolegle w odległych
częściach świata. Piwo, sery, jogurty wytwarzane lokalnie są dziś
bardzo znane na całym świecie. Homogenizacja kultury, owo mieszanie
się rozmaitych jej elementów, zachwaszcza język, praktyki
religijne, tradycje. Dzika fermentacja diametralnie się różni. Jej
opozycja wynika z lokalnego, wręcz domowego charakteru. Twoje wyroby
są unikalne, nie do podrobienia, bo z najbliższego ci otoczenia i
za każdym razem nieco odmienne.
Czekoladę wyrabia się z nasion
drzewa, które rośnie wyłącznie w lesie deszczowym Amazonii, o
nazwie „Theobroma cocoa”, pierwszy człon to greckie wyrażenie
„pożywienie boga”. Dojrzałe strąki zostają zebrane i
poddawane fermentacji do dwunastu dni przed kolejnymi przemianami
produktu. W wyniku trawienia pulpy strąka następuje przemiana w
ubarwieniu, smaku, zapachu i składzie chemicznym orzechów kakaowca.
Zaskakujące, że to właśnie proces fermentacji decyduje o
składowych produktu, a nie naturalny wzrost. Aztekowie nasiona
nazwali „xocolatl” („xococ”= gorzki, „alt” = woda).
Wszystko uległo zmianie wraz z ekspansją do innych krajów.
Podobnie z czerwonymi ziarnami kawy „arabica”, zielone liście
herbaty. Zanim trafiły do Europy, były sprowadzane w stanie dzikim,
naturalnym, dopiero na Starym Kontynencie ożeniono je z cukrem.
Cukier trzcinowy wywodzi się z Nowej Gwinei. Dzisiaj nie wiemy, skąd
wywodzi się dana roślina, jak wygląda w naturze, zamiast tego,
kupujemy gotowy, przetworzony produkt. Homogenizacja kultury prowadzi
do tego, że nie mamy wiedzy na temat jedzonego produktu. Zostajemy
wygnani z biologicznej rzeczywistości jako konsumenci, a zjadane
pożywienie staje się nierozpoznawalne. Nie decydujemy tak naprawdę
o tym, co jemy, robi to za nas pośrednik, ktoś z zewnątrz,
przemysł spożywczy. Wytwory takie są biologicznie martwe.
Każdy produkt spożywczy możemy
poddać fermentacji. Głód powoduje unowocześnienie technik tego
procesu, zindywidualizowanie go, dostosowanie do potrzeb.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz